Mrówka małym jest zwierzęciem, Co pracuje wciąż zawzięcie. Wstaje skoro świt, raniutko I do pracy – hop! – szybciutko. Chociaż ładne ma mieszkanie I wygodne w nim posłanie Nie narzeka, nie marudzi, Gdy ją promyk słońca budzi. Nie marnuje więcej...
Pośród gwaru i rozmówek
Żyją tu miliardy mrówek,
A, co ważne, należycie
Oraz bardzo pracowicie.
Co dzień żyję w tym kaprysie, Który zwie się: „Nie chce mi się”: Nie chce mi się stać na słońcu, Nie chce mi się być na końcu, Nie chce mi się nic zaśpiewać, Nie chce mi się nawet ziewać, Nie chce mi się czyścić butów, Nie chce mi się zjeść...
Jechał z dala tęgi mróz, Zimny wiatr na wozie wiózł. Jechał z dala, a wóz kulał, Jechał polem, głośno hulał. Targał drzewa, mroził stawy, A robił to dla zabawy. Straszył wszystkie czarne wrony, Cały dzień i nocą mrozi, Wszystkim wkoło tylko grozi...
Jeśli chcesz zbudować dom, Nie wiesz jak się zabrać doń – Po fachowców zaraz dzwoń! Bo nikt chyba nie zaprzeczy: Oni znają się na rzeczy! Betoniarka bez pamięci Ciągle tylko beton kręci, Murarze mury murują, A dekarze dach budują, A hydraulik...
Tuż za miastem, tuż nad rzeką Farma stoi niedaleko. Kiedy słońce rano wstaje Pierwszy sygnał kogut daje: „Kukuryku! Kukurykuuuuu!” Robiąc przy tym dużo krzyku. Zaraz po nim kury „koko” Na swych grzędach się kokoszą. Na to wszystko pies głos dał...
Na podwórku wielkie krzyki, Bo znów kłócą się indyki. Kłótnia była tak zacięta, Że rozbiegły się kurczęta. Świnia, kąpiąc się w bajorze, Dłużej słuchać już nie może. Aż się kogut zdziwił krzykiem I przystanął przed kurnikiem Obok wystraszonych kur...
Tylko dzień zaledwie wstanie Ja już nowe mam zadanie: Prosto z poczty, skoro świt, Ruszyć w rejon trzeba mi! Biorę torbę i nie czekam, Mundur mój poznasz z daleka, A gdy tylko go założę Rowerem listy rozwożę! Od sąsiada do sąsiada Na „Dzień dobry!”...
Przyjdźcie dzieci na chwileczkę To opowiem wam bajeczkę! Już gotowi? Zatem śmiało Posłuchajcie, co się stało… Gdy kolację smaczną zjadłem I na łóżku swym usiadłem, Żeby nie spać aż do rana, Rzecz się stała niesłychana: Moje łóżko – ja nie mogę...
W środku nocy, po omacku, Wstaje, zakłada ubranie. Dokąd idziesz, drogi Jacku, To nie pora na wstawanie! Wtem się Jacek potyka o nogę… Nagle: trach! A on: ach!… Upadł na podłogę. Wstaje, nogi same kroczą, Oczu nie otwiera. A ja patrzę...