Spotkał kiedyś żółw żurawia
 
 i o zdrowiu swym rozprawia.
 
 „Panie żuraw , cóż za bieda,
 
 tę skorupę nosić trzeba.
 
 Czy to zima, czy też lato,
 
 no i co pan powie na to ?”
 
 Żuraw kleknął ,” To udręka,
 
 chodzić z tym to przecież męka.
 
 Do niczego ci nie służy,
 
 masz z nią kłopot tylko duży.
 
 Ściągnij z karku pan swe brzemię,
 
 wszak przeszkadza to szalenie.
 
 Kłopot spadnie panu z głowy
 
 i nareszcie będziesz zdrowy.”
 
 Tak się mądrzy, dużo gada,
 
 nagle poczuł, że coś pada.
 
 Zadarł dziób swój, w górze chmura
 
 „Oj ucierpią moje pióra.”
 
 Z chmury lecą deszczu krople,
 
 jak lodowe ostre sople.
 
 Żuraw ze wściekłości kłapie
 
 a deszcz kapie, kapie, kapie.
 
 W mokrą głowę się podrapał
 
 a żółw w swej skorupie chrapał.
Tekst © Copyright by Leszek Sulima Ciundziewicki





