To był zwykły wtorek. Lato.
Wiatr kołysał krzakiem róż.
Nic nie wskazywało na to,
Że to dzisiaj. Że to już.
Bez sygnałów alarmowych,
Bicia dzwonów, grania trąb,
Tak zwyczajnie Piotrusiowi
Przy śniadaniu… wypadł ząb.
Oczywiście był to mleczak
I od kilku dni się chwiał.
Piotruś jednak nie zaprzeczał,
Że się go usunąć bał.
W kółko pytał: „Czy to boli?”,
„Czy poleci dużo krwi?”,
„Czy na pewno już powoli
Nowy ząbek rośnie mi?”.
Martwił się tym także wtedy,
Gdy przy stole rano siadł.
I nie zauważył kiedy
Ząb, niechcący… z bułką zjadł.