W ciemnym lesie, za dębiną,
Wilk zamieszkać chciał z rodziną.
Cichy, skromny do przesady,
Na zwierzęta strach padł blady…
Przez polankę, w stronę rzeczki,
Chodził niby na wycieczki.
Sarny znały tego drania –
Cóż, nie budził zaufania…
Za drzewami cicho stały,
Jeść nie mogły, spać się bały,
I nie chciały wyjść z ukrycia,
Żeby nie narazić życia!
Przecież drań ten bez litości
Będzie im obgryzać kości!
A może on… zmienił zdanie
I polować przestał na nie?.
W końcu wyszły, lecz niestety,
Chude były jak szkielety –
Małe, głodne łakomczuchy…
A wilk myślał, że to duchy!
Choć odważny i uparty
Przeraził się nie na żarty!
Uciekł w krzaki, znikł przy drzewie,
Gdzie on teraz jest, nikt nie wie.
Ale mnie leśniczy zdradził,
Że wilk stąd się wyprowadził –
W inną udał się krainę
I ze sobą wziął rodzinę.