Chciał mały niedźwiadek pomagać wszystkim w lesie,
Wiadomo, że jest miło gdy ktoś pomoc niesie.
Lecz tak to już jest w życiu, że los bywa przewrotny,
Czasami chęć pomocy niesie skutek odwrotny.
A tak to się zaczęło, że poszedł nasz niedźwiadek,
Rudym wiewióreczkom gotować obiadek.
„Mama ich zajęta, wciąż zbiera orzechy
Zrobię wiec maleństwom danie dla uciechy.”
Z wiewiórczych zapasów obiad ugotował.
Ani jeden orzech już się nie uchował.
Nieopodal lisek drzemkę miał w jeżynach.
„Zgarnę mu mięciutkich liści, będą jak pierzyna!”
Jak mówił tak zrobił, zebrał liści, kory,
Lecz lisek przez to nie mógł wejść do swojej nory.
Gdy zobaczył jak jeżyki małe się bawiły,
ponabijał na nie jabłka by się nie zraniły.
Wszystkim ptakom pomalował jajka na różowo,
Chcąc by w każdym gnieździe było pięknie, kolorowo.
„Chyba już pomogłem wszystkim, w naszym małym lesie.
Pójdę może gdzieś daleko gdzie się echo niesie.”
I ruszył niedźwiadek w podróż bardzo długą
By każdemu służyć niedźwiedzią przysługą.