Jest na dębie koło Bracka
Kancelaria adwokacka.
Mądra ją prowadzi sowa,
Co przybyła z Chotomowa.
Sowa siwa, bardzo stara
(dziób w drucianych okularach)
Siedzi sobie i orzeka,
A kolejka chętnych czeka.
– Puk! Puk! – Proszę!
Wchodzi zając
I – uszami wywijając – pyta:
– Czy ja mogę
Przebiec niedźwiedziowi drogę?
Sowa myśli, każe czekać.
Za zajączkiem myszki wchodzą
I od progu się rozwodzą:
– Bo bóbr ciągle ścina drzewa,
Rzeka norki nam zalewa!
Sowa myśli, każe czekać.
Siedzi sowa zamyślona,
A tu do niej frunie wrona.
– Droga sowo, na me dzieci,
Sroka kradnie, co się świecie!
Sowa myśli, każe czekać.
Wtem do dziupli wydra wpada
I na krzesło szybko siada.
– Moja sowo, łubu-dubu,
Żaba nie chce oddać długu!
Sowa myśli, każe czekać.
Wchodzi wilk i pomrukuje,
Wielką łapą się wachluje.
– Mądra sowa, nie żartuję,
Lis w warcaby oszukuje!
Sowa duma: – Chociaż myślę,
Nic mądrego nie wymyślę.
Bo czy jest na świecie rada,
Aby zmienić w mig sąsiada?
Za klientem drzwi zamknęła,
Tak myślała, aż usnęła.
Bo to była mądra sowa,
Sowa rodem z Chotomowa.