Miś Marian często o świcie się budził,
wstawał z łóżeczka i bardzo się nudził.
Wymyślił, więc, drapiąc się w głowę:
Stefciowi, poranną, niespodziankę zrobię!
Napełnił helem mnóstwo balonów i
do Stefanowego zakradł się domu.
Do końskiej sypialni wczołgał się niepostrzeżenie i
włączył swoje misiowe myślenie:
Wszystkie balony przywiążę do Stefana,
niech sobie polata, mój przyjaciel, z rana!
Koń Stefan sen miał twardy jak skała,
więc się nie zorientował – jak Marian działa.
I tak Stefan został sprytnie omotany i
uniósł się nad łóżkiem jak napompowany!
Marian otworzył okno pocichutku i
wytoczył Stefana przez nie pomalutku:
O jaki piękny koń z balonami!
Czas, by polatał ponad domami!
Z okna lot przyjaciela podziwiał,
aż dostrzegł, że balonów ubywa!
Ciekawskie sroki napadły Stefana i
stała się rzecz przewidywana:
Balony pękły, Stefan zaczął spadać,
a Marian krzyczał: Stefanie – nie spadaj!
Upadł Stefciu na ziemię z wielkim hukiem,
potłukł się straszliwie, a szczególnie pupę!
Nie chciał nawet spojrzeć na Mariana:
Kto takie głupoty wymyśla z rana?!
Miśku zapamiętaj sobie, co powiem,
a najlepiej zapisz to – sto razy – w głowie:
Głupie pomysły, może i śmieszne bywają –
o ile życiu i zdrowiu – nie zagrażają!