Karate
Wiersz

Karate

Autor: Marek Dąbrowski

Mój syn chodzi na karate.

Chodzi zimą, chodzi latem,

A ja martwię się i biedzę:

Czy pogłębia także wiedzę?

Bo, gdy zaczął ciosy nogą,

Książki nie są jego drogą.

Ciągle deski łamie w pocie,

Że nie wspomnę nic o płocie,

Szafie, krzesłach i regale

I o drzwiach – wcale, wcale!

Mój syn teraz boks uprawia…

Jemu – ważne – radość sprawia.

Ciągle skacze na skakance,

Kręci bąki niczym w pralce.

Ciosy swoje wyprowadza.

Pewnie gładzie znów wygładza.

Bo te ściany krzywe takie,

Zniosły judo i karate.

Aaa… to prawda, było judo!

Ale – szczęście? Zabolało udo.

Mój syn, no i sztuki walki.

W górę idą wiedzy szalki,

Bo, gdy w walkach ciągle tkwi,

Sława sportu mu się śni.

Wiedza bokiem mu umyka,

A on na skakance bryka.

Marzę o tym by karate,

Z boksem – tego bratem,

Stały się tym co mu trzeba,

Aby syn miał skąd brać chleba…

UdostępnijFacebookX
Dołącz do dyskusji

Instagram

Instagram has returned empty data. Please authorize your Instagram account in the plugin settings .

Please note

This is a widgetized sidebar area and you can place any widget here, as you would with the classic WordPress sidebar.