Misiek Marian i koń Stefan,
wymyślili sprytny plan:
kapelusze upleść chcieli,
jakich nigdy nie widzieli!
Więc na łąkę się udali,
żab zielonych nałapali!
Marian straszliwie je splątał,
Stefan sznurem je powiązał!
Chodzą obaj, zęby szczerzą!
Sami w swój talent nie wierzą!
Kapelusze mamy modne:
duże, śliskie i wygodne!
I do tego nam kumkają!
Zieleniami zachwycają!
Żaby piszczą, kwiczą, płaczą!
Już wolności – nie zobaczą!
Słyszy to koza Ludwika,
co koziołki często fika!
Wnet łobuzów dwóch złapała,
kazanie im wykrzyczała:
Wy hultaje, okrutnicy!
Zamknę Was w mojej piwnicy!
Jak możecie więzić żaby?!?
One nie są do zabawy!
Tak jak Wy – to żywe stwory!
A z Was – prawdziwe potwory!
Słonia Zdzisia tu zaproszę –
on z Was zrobi wnet bambosze!
Zobaczymy co powiecie,
jak pod Zdzisiem ugrzęźniecie!
Obaj zbledli, posmutnieli,
kapelusze szybko zdjęli.
Koza żaby uwolniła,
a łobuzów pouczyła:
Kto na Ziemi zamieszkuje,
to, co żyje, niech szanuje!