Mamo, tato,
gdzie jest wiosna, gdzie lato?
Czy możecie poradzić coś na to?
Zima mroźna, zima groźna,
Tak już dłużej nie można!
Wszędzie biało, albo szaro
Nos na kwintę spuszczony nisko
Trudno chodzić, bo ślisko.
Mamo, mamo ciągle to samo
I choć lubię, to mam już dość sanek
Nie cieszy mnie nawet bałwanek
Płatki białe tańczące
Zasłaniają mi słońce
Na początku bawiły
Teraz nie są już miłe
Tato, tato gdzie jest lato?
Natalka wzdycha
A tata kicha, trochę przeziębiony
Trochę bezradny
Przy tej długiej zimie nabawił się chandry
Zimno na dworze, ciemno na dworze
Kto zaradzi, kto pomoże?
Tak chciałoby się w słońcu wykąpać
Pohasać po łąkach
Poleżeć w trawie, podglądać pawie
Mamo, mamo, ciągle to samo!
Nos czerwony, policzki rumiane
Czapki i szaliki wełniane,
ubrania ciężkie i grube
Nie lubię już zimy, nie lubię!
Tato, tato gdzie jest lato?
Tato leniwie się przeciągnął
Potem nosem pociągnął,
poczuł zapach znajomy
I zerwał się jak oparzony
„Wkrótce zawita w nasze strony
pora ciepła, pora radosna
Zielona wiosna!
To są bardzo dobre wieści!”
I pompek zrobił sto trzydzieści
Potem podskoczył wesoło
I pocałował mamę w czoło.