Brudas brudne ma kolana,
zębów nie mył dziś od rana,
oprócz tego jest szczęśliwy,
że nie umył wczoraj szyi.
Cały lepi się od brudu,
bo ma z myciem sporo trudu,
kąpiel w wannie mu obrzydła,
wstręt do gąbki ma i mydła.
Za to czuje się z tym dobrze,
że mu rośnie brud jak drożdże,
że ma wygląd kocmołucha
i, że lata za nim mucha.
Babcia woła: Ty brudasie!
Ty łobuzie, ananasie!…
Wymyj w końcu się kopciuchu,
pod pachami i na brzuchu,
umyj buzię, ręce, nogi,
bo się kleisz do podłogi!
Wtem chlusnęła wiadrem wody
i z pomocą mydła, szczoty,
chciała umyć to straszydło,
lecz jej z rąk wypadło mydło.
Potem jeszcze na tym mydle,
poślizgnęła się solidnie
i upadła z wielkim hukiem
na podłogę razem z wnukiem.
Wnuczek zerwał się na nogi,
za nim truchtem dziadek srogi
drepcze, krzyczy: Wracaj lisie!
A on na to: Nie chce mi się!
Po czym wbiegł wprost do kałuży
i znów brudny był po uszy.
Babcia płacze nieszczęśliwa,
a czasami tak to bywa…
Wiem to dobrze, bo też czasem,
jestem właśnie tym brudasem.