Poniedziałek chciałby pospać, Jeszcze w łóżku sobie zostać, Więc od rana jest jęczący, Niewyspany i męczący, I humorów ma wciąż wiele, I narzeka na Niedzielę. Aż się Wtorek na to perzy. Słucha, patrzy… i nie wierzy, I oczami jeszcze strzela: „Cóż ci...
Deszczyk pada Kap, kap, kap… kap, kap, kap… kap, kap, kap… Kilka kropli Złap, złap, złap… złap, złap, złap… złap, złap, złap! A po deszczu Tęcza lśni, tęcza lśni, tęcza lśni… I ładniejsze Po nim dni, po nim dni...
Do pokoju wpadła ćma,
No i teraz problem ma,
Bo się światło tak świeciło,
I nęciło i wabiło,
Że nie mogła się powstrzymać,
By się odeń z dala trzymać.
Pa pa pa pa! Ra pa pa pa pa! Pa pa pap pa! Ra pa pa pa pa! Uwaga wsiadamy I zaraz ruszamy, Biletów nie trzeba dziś mieć. Plecaki pod nogi. Gotowi do drogi? Kierowco, do przodu nas wieź. A teraz hop, gdziekolwiek poniesie los, Zakręć – niech wiruje...
Dobrze, gdy zasadę znamy: „Do widzenia” się żegnamy. Nim z przedszkola wyjdziesz raźnie, „Do widzenia” mów wyraźnie. Kiedy lekarz już cię zbada, „Do widzenia” rzec wypada. Gdy zakupy zrobisz w sklepie, „Do widzenia” powiedz lepiej. Bo gdy wszyscy...
Szedł Dominik, z bólu cykał, Bo gdy tak szedł to utykał. Bo tak nagle, w czasie drogi, Poczuł ostre bóle nogi. A że musiał iść tą drogą To powłóczył jedną nogą. Jak niedojda, jak łamaga Z bólem nogi tak się zmagał I tak całą długą drogę Wciąż...
W szafce par butów stoi czterdzieści I chociażby chciała – więcej nie pomieści. A wszystkie stoją tak jak na wystawie, A każde najlepsze na innej wyprawie: Są te eleganckie i są te sportowe, Są też te znoszone i te całkiem nowe, Są też te za ciasne...
W całym domu już od rana Jest afera niesłychana: Na podłodze, obok biurka, Trzy leżały ptasie piórka. A gdzie ptaszek? Właśnie, gdzie? Gdzie, biedaczek, podział się? Może w chwili tej radości Chciał skorzystać raz z wolności? Lecz nikt okna nie...
Proszę państwa, będzie gratka, Bo wystąpi akrobatka! Takich harców tak jak ona Nikt na świecie nie wykona. Repertuar ma bogaty: Robi salta i szpagaty, Skacze, biega z szarfą, z kołem, To przez kozła, to nad stołem, Pod sam sufit żwawo wlezie I już...
Astronauta, każdy wie to,
Podróżuje swą rakietą,
A niezwykły tenże pojazd
Wprost wynosi go do gwiazd.
W swym skafandrze jak bohater
Zwiedza księżycowy krater
Albo siedząc w satelicie
Krąży w kółko po orbicie.