Kasia, mała przedszkolaczka,
spakowana do plecaczka,
co dzień z mamą wychodziła
i w przedszkolu się bawiła.
W końcu przyszła i sobota,
naszła Kasię więc ochota,
by z rodziną się pobawić;
radość im i sobie sprawić.
Poszła zatem z tą nowiną
do rodziców, z ważną miną.
Tata, tkwiąc przy komputerze,
był zajęty w dużej mierze.
Mama za to na tablecie
coś szukała w Internecie.
Poszła Kasia więc do brata,
który starszy był trzy lata,
lecz on również był zajęty –
telefonem pochłonięty.
Poszła Kasia do pokoju,
zostawiając ich w spokoju.
„Nie, to nie!” – tak pomyślała.
Trochę przy tym się dąsała.
Smutna, sama się bawiła.
Jakże zatem się zdziwiła,
kiedy nagle jej rodzina
przyszła do niej w odwiedzinach!
„Brakło prądu – wyznał tata. –
Ale żadna to jest strata!
Zaraz świeczki zapalimy
i się razem pobawimy”.
Mama potem tak dodała:
„Ta elektronika cała
ważne sprawy nam przyćmiewa
i jak wiatr je na bok zwiewa.
Dużo wcześniej już, kochanie,
czas powinien być na granie!”.
Nawet brat smartfona schował.
„I tak mi się wyładował.
Czas najwyższy, gdyż mam plany!
Dziś to ja będę wygrany!
Dajcie mi tu te planszówki.
Czas już ruszyć nasze główki.
Kasiu, przegrasz dziś z kretesem!”.
Gry zakończył brat z sukcesem,
lecz choć Kasia przegrywała,
uśmiech wciąż na twarzy miała.
Jedno tylko ją martwiło:
że choć było im tak miło,
to gdy znowu prąd się włączy,
to zabawa wnet się skończy.
Prąd powrócił. Dalej grali.
Potem wspólnie tak uznali:
taka będzie już sobota –
bez smartfona i laptopa.
Kasia zawsze tego chciała.
Bardzo się uradowała!
Zwyczaj długo się uchował.
Każdy tego potrzebował.