Dawno temu, gdzieś na wschodzie
Żył w tajemnym swym ogrodzie…
Biały mag! Spoglądał w kulę
I przemawiał do niej czule:
– Kulo, kulo ma magiczna,
Bądź dziś dla maga praktyczna.
Pokaż mi co stać się może,
Gdy spać zaraz się położę.
W kuli jak to w tych z kryształu
Coś srebrzyście zamigało.
Wnet też obraz się pojawił,
Maga przyszłość wnet objawił.
Wojtek, bo tak mag się zwał,
Który już o ósmej spał,
Mógł przegapić gwiazdkę z nieba.
Jabłka z magicznego drzewa.
– Ale, ale – gwiazdka, jabłka?
Czy pomieści je ma chatka?
Wszak tę prawdę każdy wiedział,
Mag miast w wieży w chatce siedział.
Kula pyłga i migocze,
Mag zaklęcia swe mamrocze:
– Powiedz kulo czy być może
Gwiazdka zmieścić się w tej norze?
A te jabłka, czy to prawda –
Ewa je z Adamem jadła?
Kula jednak już milczała.
Dość już dziś przepowiedziała.
Wojtek, mag w bamboszach starych
Przetarł stare okulary,
Zdjął swój szlafrok, popił wody,
Dla zwilżenia ust, ochłody.
Głowę złożył na poduszce.
O! znów wrócił uśmiech.
… Bo ubogim magiem był.
Żył dostatnio kiedy śnił.