Pewnego razu książę
obudził się z mina hardą
I odrzekł do swych dworzan
„Jem tylko jajka na twardo!”
Okropnie był uparty,
Co się nieczęsto zdarza,
Pogardził nawet gofrem
I gęsią od gospodarza
Na domiar złego mruknął,
że nie wyjdzie z komnaty,
Nawet, gdy gospodyni
usmaży mu bataty!
Królewna jest zmartwiona,
Dwór cały pełen grozy.
Niech wyjdzie, póki ciepło,
Zanim nadejdą mrozy!
Już tydzień nie wychodzi
i w ciemnej izbie siedzi,
Zjeżdżają się znachorzy
Biskupi i sąsiedzi…
Nikt nie wie co poradzić,
Książę się robi blady!
Lecz mimo to nie słucha
Niczyjej dobrej rady.
Był z niego taki siłacz,
Wzdychały wszystkie panny,
A teraz takie licho,
Ni piękny, ni zaradny…
Aż w końcu król wykrzyknął:
„Już dosyć! Koniec! Basta!”
I pognał swą karocą,
Przez strumyk, wprost do miasta.
Gdy wrócił po godzinie,
miał pomysł na syneczka:
„Wystarczy go na siłę
wystawić do słoneczka!”
Zgodnie z rozkazem króla,
Osiłków trzech wezwano,
By wynieść królewicza
o wpół do ósmej rano!
Jak kazał- tak zrobili,
wynieśli go wraz z łóżkiem.
A ojciec dał mu kielich,
by wypił jednym duszkiem.
Dosłownie w jednej chwili
Młody odzyskał zdrowie
Nabrał kolorów, przytył,
że chory, nikt nie powie.
Cóż to za płyn był w czarze
potrzebny do wypicia,
Że upartemu księciu
oszczędził zdrowia i życia?
Nie mikstura tajemna,
od wiedźmy Klementyny
Lecz zwykły, pyszny soczek
z dodatkiem witaminy!
A tych dobroci sława
obiegła ziemię całą,
By zdrowie móc ocalić
Jedynie dawką małą.
Od chwili tej poddani,
królowie oraz matka
są zdrowi i szczęśliwi
i nie jest to zagadka!