Martwiła się czapla siwa,
że jest niezbyt urodziwa,
taka trochę przygarbiona,
w szare piórka przystrojona.
I myślała: „Ach! Dlaczego?
Ja nie mogę zmienić tego?”
Aż od tego zamartwiania,
bliska była załamania.
Miała częste bóle głowy,
wciąż powstawał kompleks nowy.
Przygnębiona swą urodą,
łowiła o świcie ryby nad wodą.
I nastało wnet południe,
słońce zaświeciło cudnie.
Wszystko wokół się zieleni.
Może czapla humor zmieni?
Myśli: „Przyszła do nas wiosna,
piękna, ciepła i radosna.
Słońce gorące ma promyki.
Ooo! Stada ptaków wracają z Afryki.”
Coś dziwnego nagle czuje:
„Ktoś mnie chyba obserwuje?”
Rzeczywiście, tam w oddali,
samiec czapli wciąż się czai.
W końcu bliżej niej podchodzi
i komplementami słodzi.
„Czy Pani wie, że szary jest w modzie?
Że kolor ten służy Pani urodzie?
Wygląda Pani znakomicie,
tak piękna, dostojna, że tonę w zachwycie.
Droga czaplo! Nie chcę zwlekać,
nie daj mi na siebie czekać!
Więc pobierzmy się czym prędzej.
Dobrze nam ze sobą będzie.”
Wokół wszystko się zieleni,
no a czapla się rumieni.
Wreszcie czuje się szczęśliwa.
Tak to już z czaplami bywa,
że gdy wiosna przychodzi,
sama w wodzie już nie brodzi.
Dziś na łące uwitej kwiatami
ślub biorą szczęśliwie zakochani.
A miodowy miesiąc z serca biciem
spędzą pod palmami w gorącej Afryce.