Czy to było, czy nie było,
Czy to tylko nam się śniło:
Pewnej nocy uroczyście,
Przy potężnych braw asyście
Ogłoszono w całym świecie
Gwiazd tysiąca milion-lecie.
Już świętować rozpoczęto,
Za Syriusza więc zachętą
Ułożono plan nie lada:
– Musi odbyć się parada!
Jak przystało na Jowisza,
Jowisz krzyknął: – Ma być cisza,
Kiedy będzie grała marsza
Gwiazda z wszystkich gwiazd najstarsza!
Uran cicho rzekł: – Saturnie!
Dziś świętować mamy górnie,
Niech więc Saturn mi obieca,
Że zapłonie, niczym świeca.
Sprawmy wreszcie mocą własną,
Żeby nocą było jasno!
… Ile gwiazd na firmamencie,
Tyle było ról przy święcie:
Chcąc wyglądać, jak generał,
Księżyc w mundur się ubierał,
Gdyż inaczej nie wypada
(Jak parada, to parada!).
Pluton świecił tak, jak zawsze;
Saturn światło dał jaskrawsze;
Cichy Uran błyszczał dumny
Z owej świetnej gwiazd kolumny,
Bowiem gwiazdki srebrnookie
Szły po niebie równym krokiem.
Księżyc tylko był nie w sosie:
– Nieporządek jest w kosmosie!
Gwiazdy wyszły na spacerek.
Tak wyglądać ma dwuszereg? –
Rzekł – i zaraz smacznie zasnął,
Obietnicę łamiąc własną.
… Kto jednakże się nie zdrzemnął,
Ten już wie, że nocą ciemną
Wyglądały, jak iskierki
Wszystkie owe fajerwerki.
Gwiazdki bowiem, jak to gwiazdki,
Migotliwe sieją blaski:
Najpierw świecą – potem giną
Z nadzwyczajną dyscypliną.
Wczesny ranek zatarł ślady
Całej hucznej ich parady
I pośrodku mej planety
Już nie widać ich, niestety…





