Każda przyjaźń znaczy wiele.
Krzyś i Grześ to przyjaciele.
Grzegorz celnie piłkę kopie;
Do Krzysztofa mówi: „- Chłopie!
Gdybym ja miał tyle wzrostu,
Strzelał z główki bym po prostu”.
W takich chwilach Krzyś z Grzegorzem
Chce wytrzymać, lecz nie może.
Tylko czekać a odpowie:
„- Lewandowski… w cudzysłowie!
Raz poczytałbyś Norwida!
Spróbuj wreszcie. To się przyda.”
Tym sposobem – moi mili –
Zamieniają się po chwili
W obrażone, pełne buty,
Nasrożone dwa koguty
(Stoi oto – rad czy nie rad –
Tu: sportowiec – tam: literat;
Ten pokpiwa, ten się droczy
I, choć patrzą sobie w oczy,
Nie wiadomo, jaka siła
Dwóch urwisów połączyła).
… I dopiero, gdy Rocznica
Rozpogadza dzielne lica,
Jedna druhów nie na żarty
Tamten rok czterdziesty czwarty…
Wtedy obaj razem miękną.
Przyjaźń bywa rzeczą piękną,
Stąd dziękują Krzyś i Grzesio,
Że przetrwała lat sześćdziesiąt.