To opowieść o dwóch fokach,
Co bujały wciąż w obłokach.
W środku srogiej mroźnej zimy
Rozmarzone tak mówiły:
– Gdyby tylko lato przyszło,
Wnet na plażę by się wyszło.
– Mam już kostium kąpielowy.
– Ja także kupiłam nowy!
– Wyobraź to sobie foko:
Z nieba żar, słońce wysoko,
A my dwie na morza brzegu,
Nigdzie lodu, nigdzie śniegu.
Grzejemy się pod palmami,
Zajadamy truskawkami
Lub bujamy się w hamaku,
Popijając sok do smaku.
Pingwiny nam usługują
I we frakach paradują.
Na paterach niosą szprotki
I z sardynek budyń słodki.
– Do tego łosoś wędzony
Mors oddaje nam pokłony.
A rekinom rzedną miny,
Kły im w paszczach się stępiły.
– Żółw z podziwem na nas zerka.
– Morświn czyści nam futerka
I na plaży rybki smaży.
– Piasek nam ogony parzy,
Wietrzy wieje, słońce praży.
Cóż się złego może zdarzyć?
– Pomyśl tylko jak wspaniale!
Delikatnie szumią fale,
A nasza opalenizna
Jest urocza, sama przyznaj.
– Tak już bywa na tym świecie –
Fokom znacznie lepiej w lecie.
Razem w iglo swym siedziały
I o lecie rozprawiały.
Tak się foki rozmarzyły,
Że nic nie zauważyły,
A lato już dawno było,
Iglo im wnet roztopiło!
Wybuchnęły foczki płaczem:
– Wszystko miało być inaczej!
Zima śnieżną i surową
Miałyśmy choć dach nad głową!
Wcale nie jest dobre lato! –
Żalą się przed mamą, tatą.
– Uważajcie, drogie dzieci,
Nie wszystko złoto, co świeci –
Mówi do nich mama foka.
– Zamiast bujać wciąż w obłokach,
Fantazjować, śnić na jawie,
Pamiętajcie, w życiu i w zabawie –
Nawet w świecie wymyślonym –
Każdy medal ma dwie strony.





