Dnia pewnego mała myszka
Zapragnęła mieć braciszka:
– Żeby kochał mnie, jak siostrę;
Ząbki miał, jak szpilki, ostre,
A serduszko miał ze złota;
By się nie bał wcale kota,
Zachowując minę krzepką
Wbrew pościgom i zaczepkom.
Tłumaczyła mama mysia:
– Jak wiadomo nie od dzisiaj –
Przedsięwzięciem jest niełatwym
Wychowanie takiej dziatwy.
Ani ganek, ani stryszek
Nie pomieszczą więcej myszek.
Myszka jednak (któż tam zgadnie,
Co chowała w sercu na dnie…),
Mnożąc owe: „by” i „żeby”,
Wyliczała swe potrzeby.
… Wiem, że wierszyk był za krótki,
By wyrazić mysie smutki.
Mysich cierpień nie zrozumie,
Kto zrozumieć ich nie umie,
Bo, kto tęskni sercem całym
Za prawdziwym ideałem,
Ten do niego – moim zdaniem –
Nigdy tęsknić nie przestanie.