Mą spiżarnię głodne muchy
Okupują – to łasuchy!
Te hultaje i łobuzy
Podjadają mi arbuzy!
Zagryzają czekoladą,
W nocy gdy się do snu kładą.
Wyjadają mi ciasteczka –
Jak tu dalej z nimi mieszkać?
Tu przekąszą, tam podgryzą,
Nie pogardzą kukurydzą.
Jedzą ciastka i cukierki,
Gdyż apetyt mają wielki.
Wylizują mi półmiski,
Z jabłek zostają ogryzki.
Cały czas coś konsumują
I w jedzeniu nie próżnują.
Dla nich kasze, makarony,
Fistaszki i korniszony.
Dla nich dżemy, dla nich sery,
Salcesony i desery.
Zjedzą wszystko, co odnajdą
I zagryzą chleba pajdą.
Lubią pasztet i musztardy,
Orzech nie jest dlań zbyt twardy,
Po cieście zostają okruszki.
Myślałby kto – małe muszki,
A żołądki ich bezdenne!
I tylko menu jest zmienne:
W poniedziałki pasztet z dzika,
Wtorki to pieczeń z królika,
W środy jest tatar z łososia,
A w czwartki pieczony prosiak,
Piątek – karp w sosie grzybowym,
Później sorbet malinowy,
Bigos jedzą zaś w sobotę,
By zostało coś na potem.
A w niedzielę sami wiecie –
Świńskie nóżki w galarecie.
Całe dnie za stołem siedzą,
Nic nie robią, tylko jedzą.
Tyle, ile jest w ich mocy,
Tak ucztują do północy.
Aż tu nagle niespodzianie
Wpada pająk na śniadanie:
„Smaczne kąski tutaj widzę,
Chętnie muszkę dziś przegryzę”.
„Szybko! Ratuj się kto może!
Kto nam teraz dopomoże?” –
Lamentują tłuste muchy,
Na nic ich skrzydełek ruchy,
Kiedy pełne mają brzuchy,
Wznieść nie mogą się z poduchy.
Muchy przerażone wielce –
Pająk ostrzy swe widelce.
Chcą odlecieć, lecz nie mogą.
„To nasz koniec!” – myślą z trwogą.
Pająk już się oblizuje.
„Nic nas stąd nie uratuje!”
Bo obżarstwo – wielka wada,
Pająk muchy wnet pozjadał.