Leci muszka do garnuszka,
Nie chce mieć pustego brzuszka,
Zaraz w zupie zanurkuje,
Ogórkowej popróbuje.
Już przymierza się do skoku,
Gdy dostrzega z błyskiem w oku
Na talerzu kolorowym
On, król stołu, jej… SCHABOWY!
Mucha nie chce. Ale zerka!
Bo ten tłuszczyk! Ta panierka!
W mig porzuca wszystkie diety!
Dzisiaj będzie jeść kotlety!
Zaraz zmienia też lot mucha,
No bo brzucha swego słucha!
Gdy wtem, co to? Och! Ma zeza!
Bo tu kotlet, a tam… BEZA!
Beza pyszna i chrupiąca!
Ma kalorii pół tysiąca!
Muszce aż się oczy świecą!
– Zjem ją nim się muchy zlecą!
Więc na bezę lot obiera,
Bo jej mocno głód doskwiera,
Lecz przystaje gdzieś w pół drogi,
Bo na blacie są… pierogi!
I to jakie! Ze SZPINAKIEM!
Mucha lubi właśnie takie!
Więc ich zje dziś ze czterdzieści!
Potem w szparce się nie zmieści.
No to leci… Głodna Mucha…
W końcu słucha swego brzucha,
Może kiedyś gdzieś przystanie,
Tylko niech wybierze danie…