W ciemnym lesie, w zielonej dąbrowie
mieszka dzik, który Tadzik się zowie,
zna go każdy zwierz w lesie całym,
choć z natury jest bardzo nieśmiały.
Rzekł mu łoś : „Mój kochany Tadziku,
przestań tkwić ciągle w tym zagajniku,
odważ się i wyjdź w końcu do ludzi,
trzeba twą pewność siebie obudzić”
Ale Tadzik jest nadal nieśmiały,
ciągle śmieje się z niego las cały,
aż pewnego dnia rzekł: „Koniec! Basta!
Wyjdę z lasu i pójdę do miasta!
Ale jeszcze nie teraz, nie dzisiaj,
muszę najpierw zadzwonić do misia,
jutro też nie – bo jutro sobota,
a w sobotę mnie czeka robota,
może pójdę do miasta w niedzielę,
do niedzieli się bardziej ośmielę!”
W poniedziałek i wtorek padało,
a we środę… już mu się nie chciało…
Dni mijają, a Tadzik wciąż zwleka,
tydzień, miesiąc, czas szybko ucieka,
nim się spostrzegł – już lato minęło
i ochotę, by wyjść, licho wzięło…
Przyszła jesień, już zima za progiem,
w norze dzika – zwanej barłogiem
siedzi Tadzik w ciepłych kapciach,
które mu zrobiła babcia,
pije herbatę z muchomorem
i jest szczęśliwym domatorem,
bo przecież nigdzie iść nie musi –
odnalazł szczęście w leśnej głuszy.