Istniała kiedyś lodowa góra,
biała, olbrzymia, lodowca córa.
Śnieżną pierzynką cała przykryta
w głębokim śnie była spowita.
Tak sobie fajnie lata przespała,
bo tylko w zimnych morzach pływała.
Aż kiedyś prądy mniej litościwe
wypchnęły górę w morza złośliwe.
Zawędrowała aż do Afryki,
Afryka – wiecie, że kraj to dziki.
Tam z nieba żar się okrutny leje,
upał ogromny wszędzie szaleje.
Tam w cieniu bywa stopni czterdzieści
i to się prawie w głowie nie mieści.
Na skutek wielkiej ilości słońca,
góra zaczęła topnieć bez końca.
Spłynęły śniegi, puściły lody,
Góra się stała kropelką wody.
I śladu nie ma już po tej pani,
jak nie wierzycie, zobaczcie sami.
Tekst © Copyright by Leszek Sulima Ciundziewicki