Czerwony Kapturek – bajka wszystkim znana:
babcia i leśniczy, w brzuchu wilka rana,
wszystko to jest jasne. Lecz co było potem?
Miało dziewczę zajście z ukradzionym złotem.
Rok po starciu z wilkiem Czerwony Kapturek
wyszedł uśmiechnięty z chatki na podwórek.
„Po tym, co już przeszłam, nic mnie nie zaskoczy! –
tak powiedział głośno głosem swym uroczym. –
Zrobię niespodziankę babci oraz mamie
i ich nudny zakaz po raz pierwszy złamię:
pójdę wnet do sklepu, by zrobić zakupy;
ale nie są wcale to żadne wygłupy!
Chcę im tylko pomóc i pokazać wreszcie,
że potrafię sama chodzić już po mieście”.
Wyszedł więc Kapturek w swym czerwonym stroju,
zabrał nóż z sobą, skłonny wręcz do boju,
wziął też i monety, a w pełni gotowy
wymsknął się z chałupki, brnąc w kierunek nowy.
Szedł przez las odważnie, już nie zbaczał z drogi,
a gdy widział wilka, to brał za pas nogi.
Dumny z siebie, wreszcie przydreptał do celu,
lecz zdumiał się bardzo ilością tak wielu
stoisk i straganów z każdego rodzaju.
Kapturek pomyślał, że jest chyba w raju!
„Ile tu słodyczy, ile tu cukierków!
Ile ślicznych sukni, butków i lakierków!”.
Nasza młoda panna tak się radowała,
że o chlebie, maśle całkiem zapomniała.
Po godzinie szła już z pełną rzeczy siatką,
ale wnet poczuła lęk przed swoją matką.
Po wyjściu z miasteczka szybko zrozumiała,
że wyzwaniu swemu wcale nie sprostała.
„Co ja narobiłam? Nie mam już pieniędzy!” –
tak myślała sobie, bojąc się żyć w nędzy.
Wtem jakaś staruszka z bardzo dużym nosem
głową jej kiwnęła, kręcąc siwym włosem.
„Skarbie! Przyznam szczerze, że już od początku
ci się przyglądałam, siedząc sobie w kątku.
Zrobiłaś zakupy, lecz nie te, co trzeba!
Oj, nie pójdziesz, dziecko, po śmierci do nieba!”.
„Słucham? Ale jak to? Nic już nie poradzę?”.
„Nie. Choć…”. „Więc jest szansa?”. „Zaraz ci ją zdradzę.
Jest jedna możliwość. Lecz bez poświęcenia
nic z tego nie wyjdzie. Skoro chcesz zbawienia,
oddasz mi zakupy. Ja je sprzedam zaraz,
przez to wrócą do nas wszystkie grosze naraz.
Później tutaj przyjdę z sakwą pełną złota.
Zyskasz drugą szansę. I już, po kłopotach!”.
Myślał więc Kapturek: „Nie ufać zwierzętom!
Ale ludziom? Nie wiem. Nie chcę być przynętą!
Lecz ona wygląda na bardzo życzliwą.
Chce mi tylko pomóc! Babcią jest troskliwą!”.
Zgodził się więc w końcu. Stara wór zabrała
i kazała czekać. Dziewczynka czekała.
Minęła godzina, po niej ani śladu.
Minęła i druga. I nici z układu.
„Pewnie już nie wróci…”– smutna pomyślała
i na zwiady zaraz potem się udała.
Jak się dowiedziała, rzeczy się sprzedały,
a dziewczynce puste rączki pozostały.
Zła na samą siebie, łzami się zalała –
w końcu starsza pani jej dobytek miała!
Ale widząc obok gdzieś strażników kilku,
nogą tup! – tupnęła, myśląc wnet o wilku.
„Z wilkiem dałam radę, dam też ze złodziejem!
Oni mi pomogą. Muszę mieć nadzieję!”.
Łzy otarła szybko. Do straży podbiegła
i przed tamtą starą panią ich ostrzegła,
prosząc, by pomogli znaleźć całe złoto.
A strażnicy pomóc chcieli jej z ochotą.
„Tak się składa, mała, że też jej szukamy,
długo już grasuje. Dłużej jej nie damy!
Skoro nie widziałaś, jak wychodzi z miasta,
musi być gdzieś tutaj. Nasza szansa wzrasta!”.
Chociaż nalegali, by tu poczekała,
to się nie zgodziła. Bardzo działać chciała.
Po blisko godzinie, gdy przy bramie była,
stojąc gdzieś w ukryciu, starą zobaczyła.
Chciała uciec z miasta! Wściekła się dziewczynka;
zaraz spochmurniała jej wesoła minka.
„O nie, nie pozwolę!” – głośno zaprzeczyła
i kobiecie drogę szybko zagrodziła.
Stara miała w ręce pełen wór mamony.
Kapturek wpadł szybko na pomysł szalony.
Wyjął nóż swój mały i gdy stara wiała,
przeciął wór – fortuna cała wyleciała.
Złodziejka od razu na nią się rzuciła,
ale w rękach silnej straży zaraz była.
Chciwość ją zgubiła; chciała się wzbogacić –
teraz za oszustwa przyszedł czas zapłacić.
A Kapturek w końcu zrobić mógł zakupy.
Kiedy zaś powrócił do swojej chałupy,
tan mama i babcia stały w drzwiach zlęknione.
Wysłuchawszy zdarzeń, mniej już wystraszone,
wnet się uśmiechnęły do młodej dziewczyny.
Choć ją upomniały i wskazały winy,
to poczuły dumę, bo dziewczynka mała
silną i zaradną właśnie dziś się stała.