Nikt doprawdy, jak świat światem,
Nie był takim abnegatem…
Jaś do wody wstrętem pałał
I, jak każdy świszczypała –
Nie umywszy się w ogóle,
Wkładał spodnie i koszulę.
Załamywał dłonie tata:
– Co za brudas! Koniec świata!
Spędzasz ojcu sen spod powiek!
Jasiu! Umyj się, jak człowiek!
… Na nic prośby i monity;
Chłopiec chodził nieumyty,
Gdyż, jak stwierdził raz ukradkiem:
– Czystość zbędnym jest dodatkiem.
Można myć się – tak to ujął –
I zwyczajnym być niechlują…
Dnia pewnego – zimą – w ferie –
Spojrzał chłopiec na bakterie…
… Nie przez palce. Przez mikroskop.
Jeśli wiarę dać pogłoskom,
Wtedy właśnie – moi mili –
Nabył chłopiec w jednej chwili
(Rzec by można: naukowo)
Mądrość trudną, ale zdrową:
– Brud – to chorób jest siedlisko.
Kto pochyla się nad miską;
Kto się co dzień dzielnie myje,
Czyste ząbki ma i szyję.
Kto z Was, dzieci – mówiąc szczerze –
Jasia w sobie nie dostrzeże,
Ten (choć pointa to niezwykła)
Niechaj bierze z Niego przykład:
Od tej pory – proszę dzieci,
Jaś nie brudzi i nie śmieci…