Gdy nastała gwarna wiosna,
Ćma – o wygląd swój zazdrosna –
Taką krewnym dała radę:
– Nie ma to, jak być owadem!
Ja na przykład chwalę sobie,
Że mam skrzydła ku ozdobie,
Bystre czułki, zdobne blaszki –
Nie, jak świerszcze, albo ważki.
Zresztą, wcale się nie silę,
By być taką, jak motyle.
Na te słowa dwa motylki,
Nie czekając ani chwilki,
Wzięły pędzle i na skrzydłach
Umieściły malowidła.
Od tej pory zazdrośnica
Już się sobą nie zachwyca,
Bowiem ważki i motyle
Mają w sobie wdzięku tyle,
Że aż ćmom odbiera mowę:
Tak są całe kolorowe.